Sytuacja z dzisiaj. Idę sobie około południa i w pewnym momencie zauważam panią z dzieckiem. Pani owa (lat na oko ponad trzydzieści) idzie tylko w samej bluzeczce, a było dość zimno. Po drugiej stronie ulicy zaś zaparkowany był samochód (na który na początku nie zwróciłem uwagi) z którego wychodzi, powiedzmy sobie pewien "jegomość".
Na widok owego pana, wspomniana wcześniej pani staje w miejscu, wręcza dziecku jakiś pakunek i czym prędzej chce odejść, ale owy pan w takie słowa się odzywa:
- Wracaj tutaj ku*wo zdradziecka, co uciekasz?
- Nie chce patrzeć na takiego sku*wielca!
- To ty się puściłaś, jesteś gównianą matką!
- To ty jesteś gównianym ojcem!
W tym momencie pani śpiesznym krokiem odchodzi, dzieciak podchodzi do samochodu, a (tak myślę) jego ojciec, drze się używając takich słów: "Jesteś zerem, rozumiesz? Jesteś zerem". A po kilku powtórzeniach tej frazy, z jego ust padają takie świąteczne "życzenia": "I życzę ci c🤬ja na święta!".
Na widok owego pana, wspomniana wcześniej pani staje w miejscu, wręcza dziecku jakiś pakunek i czym prędzej chce odejść, ale owy pan w takie słowa się odzywa:
- Wracaj tutaj ku*wo zdradziecka, co uciekasz?
- Nie chce patrzeć na takiego sku*wielca!
- To ty się puściłaś, jesteś gównianą matką!
- To ty jesteś gównianym ojcem!
W tym momencie pani śpiesznym krokiem odchodzi, dzieciak podchodzi do samochodu, a (tak myślę) jego ojciec, drze się używając takich słów: "Jesteś zerem, rozumiesz? Jesteś zerem". A po kilku powtórzeniach tej frazy, z jego ust padają takie świąteczne "życzenia": "I życzę ci c🤬ja na święta!".
