Wczoraj, będąc na jednej z tych samoobsługowych myjni, spotkała mnie ciekawa sytuacja. Na stanowisko obok podjechali cyganie w swoim cyganowozie.
Pierwszy szok przeżyłem gdy zauważyłem iż mają do tego wana kluczyki, a okna były całe.
Kolejny, gdy zaczęli myć samochód, a nie siebie.
Ostatni, gdy żadna z cyganek nie podeszła do mnie proponując wróżby, ułożenia tarota czy obciągnięcie kutacha za krzakiem.
Już myślałem że coś się zmienia, że zmierza w dobrym kierunku. Na szczęście po powrocie do domu wszystko wróciło do normy...
... dalej nie mogę znaleźć swojego portfela...
Pierwszy szok przeżyłem gdy zauważyłem iż mają do tego wana kluczyki, a okna były całe.
Kolejny, gdy zaczęli myć samochód, a nie siebie.
Ostatni, gdy żadna z cyganek nie podeszła do mnie proponując wróżby, ułożenia tarota czy obciągnięcie kutacha za krzakiem.
Już myślałem że coś się zmienia, że zmierza w dobrym kierunku. Na szczęście po powrocie do domu wszystko wróciło do normy...
... dalej nie mogę znaleźć swojego portfela...
podpis użytkownika
Tak naprawdę to boję się nie tej strasznej osoby, która od dwudziestu lat stoi za moim krzesłem, lecz jej głosu. Nie jej słów przecież, a tonu, nieludzkiego, potwornie nieartykułowanego.