Kawał mi się przypomniał:
Idzie sobie facet przez łąki i góry i nagle napotyka na swojej drodze starą
studnię, jeszcze z kamienia. Staje i się przygląda podziwiając jej wygląd.
- Ciekawe jaka jest głęboka.- Mówi do siebie, bierze kamyk, wrzuca do studni i
nasłuc🤬je licząc sekundy. Nic
- Pewnie za mały kamień. - Bierze większy, wrzuca, nasłuc🤬je, jednak nie
dochodzi do niego odgłos plusku ani uderzenia.
- No cóż, trzeba wrzucić większy. - Znajduje głaz, który ledwo może
unieść, przynosi go chwiejąc się na nogach i wrzuca do studni. Czeka, liczy
sekundy, i dalej nic nie słyszy.
Wreszcie zdegustowaniu macha ręka i odchodzi. Nie przeszedł 20 metrów, a widzi
szynę kolejową leżąca sobie w trawie.
- Kurde, jak wrzuce szynę to będzie obijać się o ścianki, więc chociaż będę
wiedział, że głebsza jest od iluś metrów. Więc bierze szynę, ciągnie, ciągnie,
dociągnął ledwo co, a ostatkami sił wepchnął ją do studni. Słucha, liczy szyna
się obija o ścianki, ale po kilku sekundach odgłosy milkną.
Facet zrezygnowany odchodzi. Nagle widzi biegnąca koze. Koza zbliż sie do niego,
mija go, i wskakuje do studni. Facet stoi oniemiały. Za chwilę widzi innego
faceta, biegnącego w jego kierunku, ten krzyczy:
- Panie, nie widział pan kozy.
- Widziałem, to było niesamowite, koza biegła, biegła i tak po prostu wskoczyła
do studni.
Na co gość mówi:
- Niemożliwe, przywiazana była do szyny.