I bardzo, k🤬a, dobrze! Jeśli w regulaminie stoi, że mogę kupić bilet na pokładzie pojazdu, a mam jedynie gotówkę (Tak. My tu we Wrocławiu mamy biletomaty w pojazdach jedynie na kartę!) to kanar nie może żądać ode mnie biletu, póki mi go nie sprzeda. Oczywiście nie sprzedają i się sadzą. Jeśli są grzeczni, to sprawa kończy się wezwaniem dwóch radiowozów. Jednym przez niego, drugim przeze mnie. Po kilku chwilach kanar ląduje w jednym z nich pod zarzutem próby wyłudzenia danych osobowych oraz pieniędzy. Jeśli natomiast się rzuca, to dostaje ode mnie po ryju. Jak równy, to z liścia, jak większy ode mnie, to gazem.
Niedługo 20 lat stuknie, jak tak jeżdżę z pięciozłotówką w kieszeni, bo nikt mnie nie będzie zmuszał do zakładania konta w banku, skoro prawo mi gwarantuje środek płatniczy jasno określony w ustawie. (Nie będę tu tłumaczył, czemu w XXI w nie mam nadal konta w banku. Nie mam i c🤬j. Takie moje prawo.) Regulamin przewoźnika też jasno mówi, że mam prawo nabyć bilet na pokładzie. Jak ten zapis usuną, to wrócę do kupowania biletów w stacjonarnych biletomatach, jak robiłem to w czasach szkolnych. Póki on tam jednak jest, to ja nadal czekam na kogokolwiek kompetentnego, kto mi sprzeda osobiście, lub zdalnie ten p🤬lony bilet. Skoro da się w Krakowie za gotówkę, to nie rozumiem, czemu u mnie się nie da.
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że bilety we Wrocławiu dystrybuuje nie przewoźnik, a Mennica Polska.
Jej logo widnieje na bilecie, kurtce oraz identyfikatorze kanara, kasowniku i mojej pięciozłotówce!
Regulamin też mówi jasno, że w momencie wejścia do pojazdu związuję się umową niepisaną z przewoźnikiem i Mennica Polska nie jest tu żadną ze stron tej umowy, a więc nie mam obowiązku rozmawiać na jej temat z żadnym jej pracownikiem! Do każdego kanara mogę powiedzieć "weź sp🤬alaj" i go olać.
Od pewnego czasu jednak zauważam, że chyba jestem w kanarskich kręgach rozpoznawany, bo już którąś kontrolę z rzędu mnie pomijają.
Czyżby łączyła ich wspólna historia wyjaśnień na komisariacie? ;P