Wielokrotnie pisaliśmy już o groźnych psychofanach, którzy prześladują swoich idoli. Ich ofiarami najczęściej padają amerykańskie gwiazdy, jednak przykładów takich nie brak też na polskim podwórku
Jednak historia, która dotyczy Justina Biebera jest naprawdę szokująca. Jak donosi brytyjski The Guardian, niejaki Dana Martin, odsiadujący w więzieniu w stanie Nowy Meksyk wyrok podwójnego dożywocia za zgw🤬cenie i zamordowanie 15-letniej dziewczynki, zaplanował... zabicie 18-letniego kanadyjskiego piosenkarza. Ponieważ nie mógł zrobić tego sam, zlecił to swojemu koledze z celi, Markowi Staake.
Ten, po wyjściu z zakładu, skontaktował się ze swoim bratankiem, Tannerem Ruane, którego zaangażował w planowanie zbrodni. Mężczyźni zaopatrzyli się w... krawat, którym mieli udusić Biebera. Narzędzie zbrodni wybrał sam Martin - mordowanie w ten sposób było ponoć jego "znakiem rozpoznawczym"... Przestępcy mieli ze sobą także sekator ogrodniczy do... wykastrowania piosenkarza. Mężczyźni chcieli udać się do Nowego Jorku, gdzie 28 listopada występował Justin. W planach mieli zabicie nie tylko idola nastolatek, ale także jego ochroniarzy. W sumie - czterech osób.
Do tragedii na szczęście nie doszło - odsiadujący podwójne dożywocie mocodawca wydał swoich wspólników policji i zdradził szczegóły planowanej zbrodni. Jeden z przestępców podczas zatrzymania miał przy sobie wspomniany sekator. Martin określa się jako "wielki fan" Biebra - w celi ma jego plakaty, a na nodze... tatuaż przedstawiający jego podobiznę.
Menedżer Biebera odmawiają komentarza w tej sprawie, sam piosenkarz również milczy.
Kogo on wam przypomina:D hahahaha