Kurczę, chciałem się trochę powymądrzać na temat wahadłowca i pośmiać z głupoty niektórych, ale wszystko zostało już napisane...
A c🤬j, i tak się przyjebię...
Kriski napisał/a:
Wcale nie dziwne, to pochylenie jest po to żeby widzieć w początkowej fazie lądowania gdzie się leci.
Nie. Pilot nie musi widzieć nic. Zresztą w nocy nie widzi. Od tego ma komputery, które nakierowują go na odpowiednią ścieżkę podejścia do pasa.
Kąt natarcia jest większy niż normalnym samolocie, bo wahadłowiec ma aerodynamikę którą opisuje się określeniem "latająca cegła". Mała powierzchnia nośna i duży ciężar.
azerbejdzanification napisał/a:
To pochylenie chyba również z powodu braku napędu, musi kontrolować prędkość co by nie jebnąć w jakieś chałupy miliard kilometrów od lotniska? Tak sądzę ale c🤬ja się znam:D
Optymalny kąt natarcia (bo tak się to nazywa fachowo) jest dla każdego samolotu inny.
Gdyby wahadłowiec miał większy kąt, czyli dziób niżej, to leciałby za szybko i w efekcie przestrzeliłby pas.
Gdyby kąt był mniejszy, to leciałby za wolno i spadłby na ziemię daleko przed pasem.
Lizodup napisał/a:
t o jest po to by prentkosc wytracic
Nie. To jest po to, by trafić w lotnisko.
Do wytracania prędkości w locie atmosferycznym służy hamulec aerodynamiczny na sterze pionowym. Takie otwierające się klapki na ogonie.
razak napisał/a:
tak, tak brak napędu i dzwięk silników odrzutowych Polecam poczytać trochę i obejrzeć kilka ciekawych filmików odnosnie "braku silników" w Wahadłowcach
No poczytaj sobie...
Wahadłowiec po osiągnięciu zaplanowanej orbity nie ma na pokładzie paliwa na to, żeby korzystać z silników głównych. I nie ma takiej potrzeby. Lądując nie używa on napędu. Ostatnim użyciem silników, jest "deorbit burn", czyli ok. 3 minutowy ciąg silników OMS (Orbital Maneuvering System - System Manewrowania Orbitalnego - czyli te dwie małe dysze ponad silnikami głównymi), po którym wahadłowiec zaczyna opadać na Planetę.
charakternik napisał/a:
Pochylenie wahadłowca to tak naprawdę hamowanie aerodynamiczne. Będąc jeszcze na orbicie taki wahadłowiec porusza się kilkanaście tysięcy km/h względem obserwatora na ziemi. Później następuje opadanie przez rozrzedzoną atmosferę, która spowalnia prom do kilku tysięcy km/h. Aby wytracić jeszcze bardziej prędkość kąt natarcia wahadłowca musi być względem trajektorii lotu. Prostym językiem: prom musi być ustawiony tak, aby przestał być aerodynamiczny i stawiał jak największy możliwie największą swoją powierzchnią.
Kąt natarcia przy wchodzeniu w atmosferę to +40 stopni i służy on do efektywnego wykorzystania osłony termalnej wahadłowca. W gęstej atmosferze wahadłowiec zmienia kąt natarcia na ujemny (-20 stopni) i zaczyna lot jak zwykły opadający samolot. Kąt ten pozwala mu dolecieć do pasa, nie rozbijając się przed nim, ani nie przestrzeliwując go.
Zmiana kąta z dodatniego na ujemny zapobiega zbytniemu wytraceniu prędkości i w efekcie runięcia o ziemię jak klocek.