Wysłany:
2012-10-24, 21:58
, ID:
1505117
1
Zgłoś
Rozumiem atmosferę jaka istnieje wokół tematu, ale nie rozumiem argumentów żadnej ze stron. Z jednej mamy obrońców życia, którzy za wszelką cenę dążą do tego aby rolę kobiety sprowadzić do inkubatora - gw🤬t, ciężkie upośledzenie płodu, czy zagrożenie życia matki? Phi, co tam - ma donosić i już. W silnie katolickiej i konserwatywnej ameryce południowej (nie pamiętam w którym konkretnie kraju) nie tak dawno była sytuacja, w której nastolatka została zmuszona donosić ciążę - efekt: dziewczyna zmarła (wiedziano, że ciąża poważnie zagraża jej życiu), dziecko zmarło. 2:0 dla śmierci. Mogło być 1:1, ale nieeee po co? Wszystko tłumaczone też jest nauką Kościoła Katolickiego zgodnie z którą już nawet zarodek posiada duszę - problem w tym, że jeszcze parę wieków temu ta sama nauka KK twierdziła z całą pewnością, że dusza wstępuje w ciało kilka dni po urodzeniu (chyba po siedmiu - nie mam pewności). Więc moment, wtf, bóg nagle zmienił zdanie i zesłał komuś objawienie, że od tej chwili dusza wnika już w zarodek?
Z drugiej strony mamy racje środowisk proaborcyjnych, które też momentami przeginają pałę waląc ostro w kierunku niemal niekontrolowanej instytucji aborcji. No i też faktem jest, że łatwo jest mówić o aborcji, gdy już się jest na tym świecie. Przede wszystkim nie można zapomnieć o jednym - eugenika w każdej formie, zawsze niesie ze sobą sporą dozę niebezpieczeństwa.
Pozostaje jeszcze kwestia ludzkiej moralności i tzw. logosu, które pozostają sferą prywatną każdego człowieka. Narzucając odgórnie pewne rzeczy ograniczamy wolność sumienia jednostki.
IMO obecny system aborcyjny jest w miarę optymalny - zakłada możliwość przeprowadzenia zabiegu tylko w ściśle określonych i skrajnych przypadkach. I nie oszukujmy się - jeżeli jakaś kobieta chce usunąć ciążę to i tak to zrobi - chyba lepiej, żeby przynajmniej dokonała tego w jakichś cywilizowanych warunkach.
A in vitro? Prawda jest taka, że nie każdy jest w stanie przygarnąć obce dziecko i pokochać je jak własne (przecież tak naprawdę chodzi o przekazanie genów, bo tylko to po nas ostatecznie zostanie), dlatego in vitro jest zbawieniem dla wielu par, tym bardziej że bezpłodność wg badań jest coraz poważniejszym problemem i (tutaj katolicy muszą mi wybaczyć) naprotechnologia, która z technologią ma wspólną jedynie nazwę, rzadko kiedy daje rzeczywiste rezultaty w przypadku par dotkniętych prawdziwą bezpłodnością. A to, że KK zabiega w Polsce (w przygotowaniu jest kilka ustaw autorstwa prawicowych posłów), aby dofinansować przykościelne kliniki naprotechnologii, to już jakoś mało kogo obchodzi.
uffff... ale się rozpisałem ;d
[edit:] świat zerojedynkowo postrzegają jedynie kompletni idioci i nawiedzeńcy.