Wysłany:
2014-03-01, 22:23
, ID:
3001027
2
Zgłoś
Pracowałem kiedyś z gościem, który w latach 80-tych był jednym z pograniczników na granicy z dzisiejszą Białorusią. Mówił że to, co tam się działo, przechodziło ludzkie pojęcie. Przez granicę przechodziło wszystko- gorzała, papierosy, kałachy i inne atrakcje. A on był jednym z kilku który nie brał i nie przymykał oczu za ruble czy dolary. Co z tego wyszło? Tak się na niego ruskie zasadzili że musiał sp🤬zielać- w tym przypadku do Wrocławia. Mówił że przez pierwszy rok nawet najbliższej rodzinie nie mówił gdzie jest, a do ojca puścił telegram po kilku miesiącach po "zniknięciu". Bezpieczniej było wziąć działkę i wpuścić grubszy przemyt niż go zatrzymać. Oj dziwne czasy...