jak byłam w podstawówce to też przeżyliśmy ciekawą sytuację. przyjechał koleś wybrać szambo i kot kręcił się obok. gość włączył pompę, kot się wystraszył i w szale ucieczki wpadł do szamba. od razu zniknął pod powierzchnią. dziadek zachował trzeźwość umysłu i chwycił za podbierak, którym biedaka wyciągnął z tego gówna

kot cały dzień dochodził do siebie, mama go wykąpała na ogrodzie i położyła ledwo żywego w cieniu, gdzie spędził resztę dnia. dodam, że nieszczęśnik dożył sędziwego wieku.