Skoro tyle jest historyjek, to i ja swoją dorzucę.
Po pierwsze, jestem ciotowym kierowcą, zdałem za 5 razem. Plastik mam i tylko tyle, za kółko nie siadam, "od starych" fury nie biorę, zwyczajnie nie potrzebuję. Znam moje możliwości i dziękuję.
Po drugie, egzaminatorzy są przeróżni. 5 praktyk, 5 egzaminatorów, 5 tras(!).
Nie ma czegoś takiego, jak stała trasa. Jeden raz oblałem, gdy miałem czteropasmówkę i powiedział mi: "proszę się kierować na Warszawę". Niestety jestem z nie tego miasta i nie znałem tego odcinka na pamięć (trzeba było się trzymać lewej strony). Ulica wyglądała jak litera Y, wiadomo, że eLka jedzie pierwszym pasem z prawej, więc ciężko mi było skręcić na drugi pas od lewej, żeby na tą Warszawę pojechać. Możecie powiedzieć "przecież są znaki, tablice"... owszem, ale pech chciał, że pionowych nad drogą nie widziałem, bo jechałem z rana pod słońce. I tutaj pojawia się dowód na niestałość tras:
2 prawe pasy były drożne, te skręcające w lewo były zakorkowane. Stałem na (licząc od lewej) 3 pasie i czekałem gdzie by się wcisnąć, ale po 5 sekundach egzaminator powiedział mi, żebym jechał dalej. Oczywiście egzamin niezdany, jednak dowiedziałem się także innej rzeczy. Jeżeli bym pojechał, prosto, wtedy nie było by to "niewykonanie polecenia - na Warszawę", tylko dopasowanie się do sytuacji na drodze.
Co do egzaminatorów, mój pierwszy egzamin oblałem, kiedy miły pan "musiał" interweniować. 2 pasy (oba w tym samym kierunku, co niestety przeoczyłem). Jadę prawym, lewy wolny, a przede mną... traktor. Skąd kufa traktor w mieście? No i wlokę się 23km/h za traktorem, a tu egzaminator wypala, że: "kierowca ma problem z dynamiką". Dynamika-prędkość, prędkość-wyprzedź? No to kierunek, lusterko, lekko ściągam kierownicę lewą ręką, a tu... ciągła i przejście. O Ty trollu sobie myślę, dawaj prawa ściąga kierownicę i dalej za traktorem. Ciągła się skończyła, to znowu, ponowienie kierunku, lewa ręka w dół, lusterko, a tu jakiś szajbus stówkę lewym... Gdyby egzaminator się nie wyrwał, to bym zdążył wyrównać samochód, pasa nie przekroczyłem. Niestety ten szarpnął za kierownicę, prędkość oczywiście ok. 30km/h (bo się wcześniej rozpędzałem) i nic się nie stało, jednak zaliczyliśmy solidny "wężyk". Tamten pajac z lewego pasa zwolnił do 30, więc egzaminator oblał mnie za to, że musiał interweniować. Na moje tłumaczenia, że nie przejechałem pasa, że wracałem na pas, że widziałem daleko samochód powiedział, że dokłada też wymuszenie. W końcu tamten zwolnił... Jakbym widział jak ktoś naku*wia węgorza, też bym zwolnił. Najgorsze było to, że od WORDu dzieliło mnie 2 min jazdy, a jakaś tam trauma się pojawiła.
Na koniec dodam jeszcze sku*wysyńskie zachowanie pewnego "dziadziusia". Ostatni egzamin miałem z najgorszym wg mojej opinii egzaminatorem. Podczas placu położył swoje papiery na dachu, jak sprawdzałem olej etc. W połowie zawracania z wykorzystaniem infrastruktury wysiadł i sprawdził ile cm brakowało do bramy wjazdowej jakiejś posesji. Po parkowaniu równoległym również wysiadł sprawdzić jaki kąt mam do krawężnika oraz ile cm przede mną i za mną. Wsiadając zaciągnął mi ręczny

Jak mi wręczał papier, nie miał się do czego przyczepić, to mi wklepał brak umiejętności obsługi technicznej samochodu.
E: Ile samochód ma biegów?
Ja: 6 + wsteczny.
E: A z ilu pan korzystał?
Ja: Z 3 + wsteczny.
E: No właśnie, powinien pan ze wszystkich korzystać.
Ja: To ja setę miałem po mieście zapier***ać?
Reasumując nie ma tylko sku*wysynów czy stałych tras. Uczcie się teorii, a i praktyka łatwo pójdzie, byle by nie przesadzić. Grunt to podejść na luzie. Egzamin jest ostatnim razem, kiedy jeździ się zgodnie z przepisami
P.S. Wiem, że wielu z was się nie będzie chciało czytać moich wypocin, zwłaszcza, że mój styl pisania jest o dupę potłuc, dlatego hejty mile widziane