Wysłany:
2013-05-27, 17:34
, ID:
2167838
1
Zgłoś
Jesteśmy zakuwani w kajdany żelaznej logiki i to w najprostszym jej obliczu. Wystarczy zainteresować się tematem logiki prawniczej, by dostrzec jak ułomnym sposobem kreowania własnych myśli operujemy. Wiecie, że można kłamać mówiąc prawdę? Ja się niedawno dowiedziałem. Wszystko zależy od naszego spectrum i ograniczeń, które sami sobie stwarzamy. Tak jak Robinson mówił - abstrakcyjne myślenie pozwala analizować dany problem w szerokim kontekście czasu, przestrzeni i możliwości. Wszystko zależy od wyobraźni.
Sam system edukacji to delikatny temat. Nikt mi nie wmówi, że każdego stać na rozwijanie własnej osoby pod kątem rzeczy twórczych i wzbogacających intelekt. Nie chodzi mi tutaj o kwestie materialne. Mamy na co dzień masę przykładów ludzi młodszych ode mnie, którzy po prostu edukować się nie chcą. Takim niestety potrzebna jest indoktrynacja i przyuczenie do spełniania określonej roli w społeczeństwie, choć jak wiadomo każdy łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo.
Taka indoktrynacja tworzy jednak inny problem. Paradoksalnie "równe szanse" w szkolnictwie oznaczają tyle, co "ocenimy cię wg własnych kryteriów i podepniemy pod adekwatną klasę społeczną". Młody człowiek gó*no może, po za czerpaniem wzorców ze środowiska. Jednostki wybitne zawsze będą motorem napędowym dla słabszych, ale muszą być w jednej zdrowej grupie - bez idiotów. Kategoryzowanie ludzi ogranicza ich potencjał, a kto się nie rozwija - ten się zwija. Tak to właśnie wygląda dla nas wszystkich. Jednostki dorastające w sprzyjających warunkach, z tzw. elit, mają przyzwolenie, a nawet nakaz osiągnięcia wysokiego poziomu. Dlatego tak dużo mówi się o "dobrym starcie", ale komu w naszym kraju to jest dane...
To wszystko, Panowie sadolowie, nie jest tak jak powinno być. Ostatnio się zastanawiałem - czy w Polsce nie ma już zwyczajnych robotników, którzy po pracy cieszą się prywatnym życiem, rodzinnym ciepłem, a w wolne dni realizują swoje pasje? Wybaczcie, ale łapałem się do pracy na budowach od 16 roku życia (wakacje, itd.), faktycznie nauczyłem się sporo, ale zawsze towarzyszyła owej pracy aura marginesu i patologii. Może 1 na 5 murarzy był jakimś normalnym człowiekiem.
Tak wg mnie działa to klasyfikowanie jednostek. Trza mieć mocne poślady i poukładane w bani, aby nie dać się pokonać. Większość z nas nie osiągnie kokosów - pogódźmy się z tym, ale to nie jest powód, by na każdym kroku udowadniać sobie w jakim się jest położeniu. Małymi kroczkami, codziennymi decyzjami, a kto wie - może zwykły, acz rozsądny murarz skończy zaocznie dobrą szkołę i zostanie kierownikiem budowy. Wiem, że jest kur***ko ciężko, właśnie to przechodzę. Zapieprzam na czarno gdzie się da i jakoś opłacam studia. Odmawiam sobie wielu uciech, ale daje radę.
Także sadole - zdrowy rozsądek, chłodna kalkulacja i byle do przodu. Chwała tym, którym się udało - nadzieja dla tych na starcie.
Zdrowie!