Pamiętam jak kiedyś z kumplami po pijaku w Wiśle wpadliśmy na pomysł "poskakania" ze skoczni (to było przed jej przebudową). Rzecz w tym, że był to chyba piątek wieczór koło 21, a tuż przed skocznią była ruchliwa droga. Aut był sporo, a więc ustawiliśmy się w szeregu żeby przebiec jak będzie przerwa. Gdy się pojawiła ruszyliśmy z browarami w dłoni, niestety nie przewidzieliśmy jednego

Była to mroźna zima z dużymi opadami śniegu i nie pomyśleliśmy, że pod śniegiem tuż przed płotem skoczni, a tuż za drogą nie musi być płaski trawnik, a rów, głęboki na tyle, że jak wlecieliśmy w niego to ja mimo 193 cm wzrostu ledwo sięgałem dłonią na zewnątrz

Do teraz nie wiem jak się stamtąd wygramoliłem.