Wysłany:
2017-01-31, 11:48
, ID:
4830395
6
Zgłoś
W narciarstwie alpejskim już od jakiegoś czasu z sezonu na sezon rośnie liczba taki kontuzji. Niby tłumaczy się to szybszymi nartami i większymi przeciążeniami, ale w tamtym sezonie na jakiejś konferencji wypowiedział się ktoś znaczący w tym sporcie i poruszył ważną kwestię leków przeciw zapalnych.
Dziś jak sportowca coś boli, to od razu daje mu się leki przeciwzapalne. Ból mija, ale kontuzja przestaje się leczyć - bo stan zapalny to nic innego jak "syf jaki trzeba zrobić aby coś zbudować lub naprawić". Dopiero jak naprawa i budowa jest ukończona to syf się sprząta. U sportowców, syf sprząta się jeszcze przed skończeniem naprawy, przez to mnóstwo zawodników startuje z mikrourazami. W głowie mają pewność siebie i przekonanie, że są zdrowi a gdy dochodzi do maksymalnych przeciążeń - zdarzają się takie kontuzje.
Kiedyś jak kogoś bolało, to czekało się aż kontuzja się wyleczy. Dziś rządzą pieniądze i kontrakty sponsorskie - taka prawda.