Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
 

Na porodówce

Centurion2007-10-16, 19:53
Zaraz po narodzinach lekarz wychodzi z zawiniętym bobasem w rękach do szcześliwego ojca. Już ma mu przekazac bobaska, gdy nagle puszcza niemowlakana na podłoge. Podnosząc zawadza jego główką o parapet, a następnie miażdży nóżki miedzy dzwiami. Ojciec dostaje szoku i mdleje. Cucąc go lekarz woła:
- Prosze Pana ja żartowałem. Dziecko zmarło przy porodzie!

Na pogrzebie

Centurion2007-10-16, 19:42
Jest pogrzeb... Trumna w dole, ludzie rzucają kwiaty... Nagle coś uderzyło w trumnę. Ludzie patrzą po sobie. Facet stojący przy dole mówi:
- Przepraszam bardzo, kwiaciarnia była zamknięta, kupiłem bombonierkę.

W eleganckiej restauracji

Centurion2007-10-16, 19:25
Do eleganckiej restauracji wchodzi damulka, siada przy stoliku i u
kelnera zgietego w ukłonach zamawia kawę. A gdy ją już dostaje
kilkakrotnie podnosi do ust i krzywiąc się z niesmakiem opuszcza na
dół. W końcu woła kelnera i zniesmaczona mówi
- Kelner, ta kawa cuchnie brudnym c🤬jem!
Ten podnosi filiżankę ze stolika, kilkakrotnie wącha i odstawia
mówiąc:
- Pani będzie łaskawa wziąć filiżankę w drugą rękę.

Kawiarnia

Centurion2007-10-16, 19:19
Kawiarnia, młoda piękna kobieta popija kawę, nagle podchodzi do niej zalany lump, podpiera się na krześle, chwieje się i mówi do kobiety:
- Bardzo mi się spodobałaś, nie sp🤬ol tego...

Ssanie

LadyBergamoth2007-10-16, 18:03
Wieś. Zapuszczone, biedne gospodarstwo. Biedni gospodarze.
Z inwentarza domowego został tylko głodny kogut, pies i kot.
Usiedli sobie oni wieczorkiem pod izba i naradzają się.
Kogut:
Nie ma co k🤬a zwlekać. Wynoszę się jutro rano do innej wioski. Tutaj nie ma ziarna, nie ma kur, nic k🤬a nie ma.
Nie ma po kim deptać.
Kot:
Ja tez stad idę! Nie ma ziarna, nie ma gryzoni.
Nie ma krowy, nie ma mleka.
Pies:
A ja jeszcze zaczekam parę dni.
Kogut i Kot chórem: A tobie co? Oszalałeś?
Pies:
Wczoraj wieczorem słyszałem,
jak gospodarz mówił do gospodyni:
"Jeszcze parę dni takiego głodu
i będziemy chyba c🤬ja ssać Szarikowi..."

Stirlitz

Centurion2007-10-16, 17:25
Stirlitz z trudem otworzył oczy i pomyślał: Jeżeli jestem u nich
to się nazywam Standartenfurer Stirlitz, a jeżeli u nas to pułkownik
Isajew...
Rozmyślania przerwał mu pochodzący jakby z niebytu glos:
- Ale się wczoraj napiliście towarzyszu Tichonow*
(*Aktor grający Stirlitza)

Wróciwszy do swego gabinetu Müller zauważył, jak Stirlitz
w podejrzany sposób kreci się w pobliżu sejfu.
- Co tu robicie Stirlitz? - srogo zapytał.
- Czekam na tramwaj - odpowiedział Stirlitz.
- W porządku! - rzucił Müller wychodząc.
Na korytarzu pomyślał: Jakiż u diabła może być tramwaj w moim
gabinecie...
Zawrócił. Ostrożnie zajrzał do gabinetu. Stirlitza nie było.
Pewnie już odjechał - pomyślał Müller.

Stirlitz zobaczył jak banda wyrostków pompuje kota benzyna.
Kot wyrwał się, przebiegł kilka metrów i upadł.
Benzyna się skończyła - pomyślał Stirlitz.

Stirlitz siedział w swoim gabinecie, gdy rozległo się pukanie.
Bormann - pomyślał Stirlitz.
Ja - pomyślał Bormann.

Stirlitz ukradkiem karmił niemieckie dzieci. Od ukradka dzieci puchły i
umierały.

Naprzeciw Stirlitza szły trzy umalowane kobiety.
Prostytutki - pomyślał Stirlitz.
Pułkownik Isajew - pomyślały prostytutki.

Gdy Stirlitz szedł korytarzem, oczom jego ukazało się ogłoszenie o czynie
społecznym. Wpadłem - pomyślał.
Skierował się w kierunku gabinetu Müllera.
- Gratuluję poczucia humoru - powiedział - Tak, jestem agentem sowieckim!
- Dobra dobra Stirlitz... Odmaszerować!
Po chwili Müller wykręcił numer Kaltenbrunerra.
- Czego to nie wymyśli nasz poczciwy Stirlitz, rzekł ze śmiechem - żeby
się wykręcić od roboty...

Dom Stirlitza okrążyli gestpowcy.
- Otwieraj! - krzyknął Müller
- Stirlitza nie ma w domu! - powiedział Stirlitz.
Odjechali. W ten oto sprytny sposób Stirlitz już piąty raz przechytrzył
gestapo.

Stirlitz spacerował po dachu Kancelarii Rzeszy. Nagle poślizgnął się,
upadł i tylko cudem zahaczył o wystający gzyms, unikając upadku z dużej
wysokości.
Następnego dnia cud posiniał i obrzękł.

Podczas uroczystej akademii w dniu urodzin Hitlera dostarczono
Stirlitzowi na salę depeszę.
"Stirlitz jesteście zwykła dupa!" - mogły odczytać zbyt ciekawe oczy.
Ale tylko Stirlitz wiedział, ze właśnie tego dnia otrzymał tytuł
Bohatera Związku Sowieckiego.

W stołówce berlińskiego bunkra ustawiła się długa kolejka po kiełbasę.
Nagle sprężystym krokiem wszedł Stirlitz, ominął wszystkich i kupił od razu trzy kilogramy.
- Ale z niego cham! - syknął Bormann do Müllera.
Oni jednak nie wiedzieli, ze Bohaterów Związku Sowieckiego kolejka nie obowiązuje.

Stirlitz wolnym krokiem zbliżył się do lokalu kontaktowego.
Zapukał umówione 127 razy. Nikt nie otworzył.
Po namyśle wyszedł na ulicę i spojrzał w okno.
Tak, nie mylił się. Na parapecie stały 63 żelazka - znak wpadki.

Idzie sobie Stirlitz poboczem drogi. Nagle minął go samochód Bormana.
Idzie Stirlitz dalej. Po pewnym czasie znowu minął go samochód Bormana.
Stirlitz idzie dalej przed siebie. Znów minął go samochód Bormana.
"Rondo" - pomyślał Stirlitz...

Idzie sobie Stirlitz lasem, i nagle słyszy za sobą: szur, szur, szur.
-To chyba żaba - pomyślał Stirlitz
-Tak, to ja - pomyślała żaba.

Stirlitz jesteście Żydem! - stwierdził nagle Müller, gdy standartenfurer
opuszczał jego gabinet.
- Nieprawda, jestem uczciwym Rosjaninem - dumnie odparł Stirlitz.

- W kancelarii Rzeszy pojawił się sowiecki szpieg - stwierdził Himmler
głęboko wpatrując się w oczy Müllera.
- Wiem, to Stirlitz - odpowiedział Müller z zimna krwią.
- Dlaczego go wiec nie aresztujesz???
- Nie ma sensu. I tak się wykręci.

"Gratulujemy urodzenia syna" - przeczytał Stirlitz zaszyfrowaną depeszę.
Rozczulił się.
Przecież już dwanaście lat mija, jak opuścił ojczyznę...

Podczas ważnej narady w gabinecie Hitlera nagle otworzyły się drzwi. Wbiegł
przez nie mężczyzna z bukietem kwiatów, które położył na stole. Następnie
sprawnie otworzył sejf, sfotografował wszystkie dokumenty, odłożył na
miejsce i wyszedł.
- Kto to był? - spytał zaskoczony Hitler.
- Sowiecki szpieg Isajew - odpowiedział Bormann.
- Dlaczego go więc nie aresztujesz???
- I tak udowodni, że kwiaty przyniósł...

Stirlitz wszedł do gabinetu Müllera i rzekł:
- Herr Müller, czy chciałby pan pracować jako agent radzieckiego wywiadu?
Dobrze płacą.
Müller zszokowany, podrywa się ze złością, potem przypatruje się
podejrzliwie Stirlitzowi. Stirlitz zaczyna wychodzić, ale zatrzymuje się i
pyta:
- Gruppenfuhrer, czy ma pan aspirynę?
Stirlitz wiedział, że ludzie zawsze pamiętają tylko koniec konwersacji.

Stirlitz rano podczas golenia spogląda w swoje odbicie w lustrze.
- Stirlitz - pomyślał Stirlitz.
- Stirlitz - pomyślało lustro.

Do gabinetu Bormanna wchodzi nieznajomy. Patrząc prosto w oczy Bormanna
wykonuje jakieś dziwne gesty. W końcu mówi:
- Słonie idą na północ, a wołki zbożowe podążają ich śladem.
Bormann spojrzał na przybysza z wyraźnym niesmakiem:
- Gabinet Stirlitza jest piętro wyżej - odpowiada.

Stirlitz chodził przez cały dzień z rozpiętym rozporkiem, z którego
wystawały czerwone gacie.
W ten oto sposób Stirlitz obchodził święto 1 Maja.

Stirlitz na popijawie u Müllera mocno przeholował. Następnego dnia, żeby
rozwiać wątpliwości, wchodzi do gabinetu Müllera i pyta:
- Słuchajcie, czy domyśliliście się po wczorajszym, że jestem sowieckim
agentem?
- Nie - przyznał Müller.
Stirlitz odetchnął z ulgą.

Hitler dzwoni do Stalina:
- Czy wasi ludzie nie brali z mojego sejfu tajnych dokumentów?
- Zaraz wyjaśnię.
Stalin dzwoni do Stirlitza:
- Isajew, braliście z sejfu Hitlera tajne dokumenty?
- Tak jest, towarzyszu Stalin.
- Odłóżcie je natychmiast! Ludzie się denerwują!

Stirlitz wszedł do kawiarni "Elefant".
- To Stirlitz. Zaraz tu będzie zadyma - Powiedział jeden z siedzących przy
stole.
Stirlitz spokojnie wypił kawę i wyszedł.
- Nie, - odpowiedział drugi - to nie był Stirlitz.
- Jak to nie!? To Stirlitz!!! - krzyknął trzeci.
Zaczęła się zadyma.

Stirlitz z Plejshnerem szli ulicą i omawiali plan przyszłej operacji. Nagle
padł strzał i Plejshner z jękiem osunął się na ziemię. Stirlitz obejrzał się
w jedną stronę - nikogo, potem w drugą - też nikogo.
- Pewnie mi się wydawało - pomyślał.

Stirlitz kopnięciem otworzył drzwi i na palcach, cichutko zbliżył się do
czytającego gazetę Müllera.

Müller wiedział, że Rosjanie, zamieszawszy cukier, zostawiają łyżkę w
szklance z herbatą. Chcąc sprawdzić Stirlitza, zaprosił go do siebie na
herbatę.
Stirlitz wsypał cukier do szklanki, zamieszał go, wyjął łyżeczkę, położył ją
na spodeczku, po czym pokazał Müllerowi język.

Odcinek 333.
Stirlitz myśli.

Stirlitz, spacerując zimą nad brzegiem jeziora, ujrzał na nim ludzi.
- Łyżwiarze - pomyślał Stirlitz.
- Stirlitz - pomyśleli wędkarze.

Müller, wglądając przez okno, ujrzał podążającego gdzieś Stirlitza.
- Dokąd on idzie? - pomyślał Müller.
- Nie twój zasrany interes! - pomyślał Stirlitz.

Gestapo obstawiło wszystkie wyjścia, ale Stirlitz ich przechytrzył.
Uciekł przez wejście.

Stirlitz migiem uciekł przez okno.
Mig skrył się w chmurach.

- Jak wy się naprawdę nazywacie?
- Tichonow. - odpowiedział Stirlitz - A wy?
- Broniewoj.
- No, Müller, wkopaliście się!

Stirlitz dzwoni do Schellenberga i melduje:
- Parteigenosse Schellenberg, w tajnym sejfie Bormanna odkryłem dwie butelki
"Stolicznej".
- A co wy, Isajew, myślicie, że tylko wy tęsknicie za ojczyzną?

Idzie Stirlitz przez las i zobaczył w dziupli parę dużych, żółtych oczu.
- Dzięcioł - pomyślał Stirlitz.
- Sam jesteś dzięcioł - pomyślał Bormann.

- Gdzie pan się tak dobrze nauczył prowadzić samochód, Stirlitz? - spytał
Müller.
- Na kursach NKWD - odpowiedział Stirlitz.
- Chyba nie powiedziałem nic tajnego - pomyślał.

- Stirlitz to sowiecki agent - rzekł Müller do Schellenberga - Musimy go
zdemaskować. Niech pan stanie Jak wejdzie, proszę go uderzyć polanem w
głowę. Jeśli jest Rosjaninem zaraz się wygada.
Po chwili wszystko przebiegło według zaplanowanego scenariusza.
- Ach, job twoju mat'! - zaklął Stirlitz.
- Ubit'! - rozkazał Müller.
- Ciszej, towarzysze - syknął Schellenberg - Niemcy dokoła!

- Heil Hitler! - pozdrowił Stirlitz Bormanna.
- Nie przesadzajcie, Isajew! - warknął Bormann.

Esesmani poszli się kąpać. Stirlitz zdejmuje mundur, a pod mundurem ma
czerwony podkoszulek z sierpem i młotem. Müller pyta:
- Skąd macie taką koszulkę Stirlitz?
- A, to żona podarowała mi w Dzień Armii Radzieckiej - odpowiedział Stirlitz
i pomyślał: "Czy aby nie powiedziałem za dużo?"

Stirlitz się zamyślił.
Spodobało mu się to, więc zamyślił sie jeszcze raz.

Stirlitz jest już w Rosji, pije piwo pod kioskiem i krzywi się do sąsiada:
- Rozwodnione.
Na co sąsiad:
- Trzeba było gorzej szpiegować, pilibyśmy Heinekena.

Stirlitz szedł ulicami Berlina, coś jednak zdradzało w nim szpiega:
może czapka-uszanka, może walonki, a może ciągnący się za nim spadochron?

Krasnoludki

Centurion2007-10-16, 17:18
Krasnoludki odwiedzając Rzym wstąpiły do papieża.
- Bardzo przepraszam, Wasza Ekscelencjo, ale mam pytanie: Istnieją w Rzymie krasnoludki - zakonnice? - pyta się Tom, najstarszy z krasnali.
- Hmm, nie, nie - odpowiada z uśmiechem papież - w Rzymie nie ma żadnych krasnoludków - zakonnic.
W tyle reszta krasnali zaczyna się uśmiechac...
- A, przepraszam, Wasza Ekscelencjo, a może jakieś krasnoludki - zakonnice żyją gdzieś indziej we Włoszech? - pyta się dalej Tom.
- Nie, nie, drogi Tomie, we Włoszech tez nie ma krasnoludków - zakonnic - odpowiada papież.
Reszta krasnali zaczyna się głośno śmiać...
- Hmm, a może żyją jakieś krasnoludki - zakonnice w Europie? - nie daje spokoju Tom.
Papież, którego zaczęły już powoli denerwować te pytania, mówi:
- Drogi Tomie, naprawdę nie ma w Europie żadnych krasnoludków - zakonnic!
Krasnoludki w tyle zaczynają się tarzać ze śmiechu...
- Chce mi Wasza Ekscelencja powiedzieć, że na całym świecie nie istnieją żadne krasnoludki - zakonnice?
Papież zdenerwowanym już głosem mówi:
- Nigdzie, drogi Tomie, nie istnieją krasnoludki - zakonnice.
Po tej odpowiedzi, krasnoludki w tyle zaczynają wyć i zwijać się ze śmiechu rycząc:
- Tom zerżnął pingwina! Tom zerżnął pingwina! Tom zerżnął pingwina!

---

- Dlaczego krasnoludki idąc przez las się śmieją?
- Bo mech łaskocze je po jajach!

Marsjanie

Centurion2007-10-16, 13:37
Amerykanie polecieli na Marsa. Pierwszy załogowy lot.
Wylądowali, wyszli ze statku i stoją. Wtem biegnie w ich kierunku wataha Marsjan.
No to Ci przygotowani wyciągają flagi i machają. A Marsjanie przebiegli obok nich, weszli do statku, zamknęli drzwi i zaspawali od środka.
Amerykanie lekko zdziwieni kombinują z drzwiami by wejść do środka. Godzina, dwie, trzy. Wtem od tyłu podchodzi kolejny Marsjanin i mówi:
- Jeszcze tych drzwi nie otworzyliście?
- A ktoś przed nami je otworzył?
- No pewnie, Polacy.
- To Polacy tu byli? Taki mały naród i loty kosmiczne?
- No pewnie i w dodatku otworzyli te drzwi w 5 minut.
- A coś jeszcze zrobili?
- No pewnie, prezenty przywieźli. Nazywało się to WP🤬L, ale wszyscy dostali.

- Tatusiu, tatusiu, Marsjanie to nasi przyjaciele czy wrogowie?
- Czemu pytasz, synku?
- Bo przyleciał wielki statek kosmiczny i zabrał babcię.
- Aa, w takim razie to przyjaciele.