Halman napisał/a:
bajka dla grzecznych dzieci, jak sobie wyobrażasz stabilność takiej konstrukcji poprzekładanej gnijącymi ciałami?
Zanim "błyśniesz inteligencją" wróć się na kilka lat do szkoły. Oczywiście Lobo24 wyraził się nieprecyzyjnie, ale do XVIII wieku a właściwie do wynalezienia zaprawy cementowej, stosowano zaprawy wapienne. Wapno palone (niegaszone) było składowane na obrzeżach miast (budów, inwestycji). Jego właściwości znacznie poprawiał dodatek materii organicznej (padlina, kości, ścięgna, sierść... i choćby trupy). Stąd właśnie powiedzenie "do dołu z wapnem, go!" Trzeba dodać, że substancja organiczna podlegała wtedy całkowitemu rozpadowi, czyli można się było pozbyć delikwenta bez śladu. Do wapna dodawano również skisłe mleko, nienadającą się do picia śmietanę czy jaja. Dopiero takie, później tzw. gaszone, tłuste wapno stosowano po dodaniu gliny i/lub piasku do murowania i tynkowania. W Chinach, tradycyjnie, od tysiącleci, nie spodziewałbym się jakiejś wielkiej uwagi dla życia jednego człowieka, zwłaszcza jeśli mówimy o prostym robotniku a nie budowniczym-inżynierze. Bardzo prawdopodobne jest, że przy wypadku śmiertelnym, nikt się nie p🤬lił w ceregiele, tyko jeden z drugim biedak trafiał do dołu z wapnem.
Przy budowie Pałacu Stalina (sk🤬ego-syna) w Warszawie zginęło oficjalnie 16 osób. Tyle ma groby na cmentarzu prawosławnym w Warszawie. Nieoficjalnie mówi się o przynajmniej trzykrotnie większej liczbie. Wiadomo, że np. przy laniu fundamentów, którego to procesu nie powinno się przerywać, jak już ktoś wpadł i został zalany zaprawą, to nikt się z gościem nie p🤬lił, tyko lali dalej. Podobno w samych ławach fundamentowych jest zabetonowanych kilka osób. PKiN ma co prawda tylko 2 kondygnacje podziemne, ale każda po kilkanaście metrów wysokości, co daje wykopy pod ławy na głębokości 30-40m.
NafazowanyKoleś napisał/a:
O każdej zaporze, również o naszych krążą takie legendy wśród lokalnego pospólstwa. Oczywista bujda, takiej zapory nikt nie oddałby do użytku, szczelina wielkości ludzkiego ciała dla takiego obiektu to skazanie jej na katastrofę jeszcze przed zakończeniem budowy.
Poza tym robotnicy to nie niewolnicy, że ich zniknięcie nikogo by nie zastanowiło. Co z takim "zabetonowanym" delikwentem? Rodzina nie zapytałaby dlaczego nie wrócił z pracy? Dochodzenie śledczych? Zeznania świadków? Przy budowie takiego obiektu pracują setki, czasami tysiące robotników. Nikt nic nie widział? Żadnych zeznań? Co stało się z zaginionym? A gdyby nawet tak się stało, to przy regularnych ocenach pęknięć betonu w zaporze wyszłoby na jaw, że coś w tym miejscu jest nie tak. Co wtedy z firmą która zaporę postawiła? Odpowiadają za zaporę jeszcze długo po tym jak skończyli ją budować. Jak tej wielkości firma tłumaczyłaby się z typa w środku zapory? Nikt nie zaryzykowałby istnienia tej wielkości koncernu tylko dlatego, że trzeba by zatrzymać prace i wyławiać typa. Poza tym beton nie ma gęstości wody, nie jest możliwe przypadkowe utonięcie gościa który popłynie prosto na dno. Wcisnąć się pomiędzy gęste zbrojenia też nie byłoby łatwo, żelbeton to nie sam beton jak w fundamencie pod garaż. Ponad to zapory wylewa się stopniowo, segment na segment a nie wszystko naraz więc wyławianie denata nie byłoby zbyt trudne, po co więc go zostawiać?
Te i setki kolejnych logicznych pytań ujawniają prawdę na temat tej miejskiej legendy - czyli, że to p🤬lenie o szopenie.
A że polaczki uwielbiają miejskie legendy to po co się nad nimi zastanawiać, tak samo zresztą w polityce. Po co zastanawiać się nad działaniami pisu, dają 500 to głosują.
Widzę kolejnego „oświeconego arystokratę” przekonanego, że stoi ponad pospólstwem, polaczkami, PiS’em i pińcet plus. Skąd taki krytycyzm i niezależność? Zap🤬lasz na paleciaku w centrum logistycznym w Holandii, czy skrobiesz filety w chłodni w Norwegii? Bawią mnie takie „nowoczesne” dzieciaki, którzy plują na własną babkę bo ją zobaczyli odmawiającą różaniec.
Co poza tym? Ano, gówno wiesz o ustrojach totalitarnych koleś. PKiN w 50’ i Zapora Hoovera dwadzieścia lat wcześniej, były wielkimi inwestycjami o ogromnym znaczeniu propagandowym. 1, 2, 3 czy dziesięć trupów nie miało prawa rzucić cienia na wizerunek inwestycji. Naoglądałeś się „Z archiwum X” i bałakasz coś o śledczych i „sprawiedliwości”. Fakty są takie, że w Polsce do rodziny takiej „ofiary” mogło przyjechać, co najwyżej dwóch UB’ków, czarnym Citroenem BL i kazać trzymać mordy na kłódkę. Druga opcja to ogłoszenie trupa bohaterem i przodownikiem pracy, kilka medali + talon na pralkę „Frania” dla rodziny i sprawa była pozamiatana.
Pojedyncze zalewanie modułu fundamentu to było kilkaset metrów sześciennych mieszanki. Ówczesne gruszki miały pojemność 2-5m sześciennych. Nawet jeśli węzeł betoniarski był blisko budowy, to mówimy o około 30-50 samochodach jeżdżących w kółko. Zestaw sobie z tym, jednego człowieka i przemyśl jaka jest skala porównania.