Znaczy tak myśle sobie i mam pytanie. W obecnych czasach definiuje nas to czym jeździmy? Czyli ja mając Rapida 2018 salonowego 160tys przebiegu jestem lepszy niz Bolek co ma sejke 1.1 2004? Czemu w takim razie Niemcu Ty mój?
Zawsze takie coś jak posiadanie własności pod różną postacią definiowało w głównej mierze to jak postrzegają nas inni, jakie miejsce zajmujemy w hierarchii swojego otoczenia czy ogółu społeczeństwa. Więc tak, ktoś mający lepsze/droższe auto jest odbierany czy postrzegany jako ktoś lepszy, sam się też tak czuje i ma ku temu podstawy. To bardzo ludzkie, jak ocenianie po wyglądzie, po mowie ciała i wielu innych, podobnych faktorach. Nie ma nic w tym złego, taka nasza natura. Złe jest wypieranie tego, uważanie, że to 'mnie nie dotyczy' bo 'JA' jestem ponad prymitywnymi, zwierzęcymi instynktami. Auto dla mężczyzny to pokaz mocy, możliwości, statusu. Mało jest innych, lepszych możliwosci by 'się pokazać'. Stanem konta chwalić się jest głupio, domu każdy nie zobaczy, a mało kto chce słuchać o naszych sukcesach zawodowych czy w rozwoju osobistym. Przestańcie się ludzie oszukiwać, że każdy jest równy i tylko słabi potrzebują się obnosić. Samiec ma imponować samicy, sprzedać się jej jak najlepiej potrafi i to jest cały motor napędowy tego świata, czy się to komuś podoba czy nie.
No to słabo bo możesz trafić na kogoś kto ma lanosa bo traktuje to jako przyrząd do przemieszczania. Czując się lepszymi innych człowiek nadrabia kompleksy. Z dzieciństwa czy jakie ran ma. Oczywiście pomijam to ze inteligentni lidzie maja w dupie co ktoś o nich myśli i posiadania AMG nie definiuje osoby jako kierowcę rajdowego i wybitnego.