Wysłany:
2017-02-22, 23:45
, ID:
4856331
Zgłoś
Tak się zastanawiam czy jest gdzieś na świecie ten złoty środek.
Zobaczcie - u skośnookich człowiek ginie na drodze, albo umiera w agonii i nikt się nim nawet nie zainteresuje. Wszyscy sprawnie omijają miejsce wypadku i ruch idzie płynnie prawie tak samo jak przed wypadkiem.
U nas z kolei zatrzymuje się każdy kto znajdzie miejsce, a jak nie znajdzie, to przynajmniej zwalnia żeby popatrzeć. Bo przecież nie pomoże - ktoś inny pewnie to lepiej 'umi', więc ja nawet nie podchodzę.
A gdyby tak zatrzymało się z dwóch lub trzech kierowców - jeden zadzwoniłby po karetkę, drugi monitorowałby stan poszkodowanych, a trzeci powiedzmy zabezpieczył jakoś miejsce wypadku, a wszyscy pozostali widząc 'obsługę' mieliby tak samo wyj🤬e na wypadek jak skośni, to chyba byłby to stan idealny.
Sam staram się do tego stosować, choć pomagać przy wypadku miałem okazję tylko raz w życiu, ale jak widzę, że jest już wszystko zabezpieczone przez innych, to nie zwalniam, żeby popatrzeć, a przejeżdżam obok prawie tak jak skośni (choć staram się zachować szczególną ostrożność i nie rozjeżdżać ofiar wypadku, jeśli jeszcze leżą na jezdni).