Moje wrażenia są podobne. Cyganie bardzo różnią się od Rumunów. Po pierwsze doznałam pewnego szoku kulturowego, kiedy wysiadłam z samolotu w Klużu i chciałam udać się do dworca kolejowego. W tym celu wybrałam przejażdżkę autobusem miejskim. Nie polecam. Około połowy pasażerów stanowili cyganie lub coś cygańskopodobnego (kolorowe ubrania, ciemna karnacja, zdeptane klapki, a w nich brudne stopy z obdrapanym czerwonym lakierem). Jako, że było lato zapach również nie należał do przyjemnych. Ale stwierdziłam, że jakoś wytrzymam te 20 min. BTW oni mają jeszcze takie śmieszne kasowniki jak za PRL, gdzie wkłada się bilet, a on robi dziurki w określonych miejscach.
Pierwszym co rzuciło mi się w oczy były kable. Dołownie wszędzie zawieszone są pęki kabli. W Rumunii nie przyjęło się chownie instalacji elektrycznych pod ziemią i wszędzie widoczne są takie obrazki.
Później, gdy dotarłam na dworzec, okazało się, że na wybrany przeze mnie pociąg do Oradei nie ma już wolnych miejsc. Musiałam pojechać następnym 3 godziny później. Poszłam więc poszukać jakiegoś miejsca, gdzie można coś zjeść. Niestety dookoła dworca były tylko budy z fast foodami. Nie wyglądały zachęcająco, bo kotlety i parówki do tych burgerów i hot dogów leżały na wystawie i wyglądały jakby były zrobione ze znalezionych na ulicy zdechłych gołębi. Znalazłam więc sklep, gdzie kupiłam jakiś suchy prowiant. Kiedy tak krążyłam cały czas podchodziły do mnie ok.8-10 letnie cygańskie dzieci i coś tam gadały, wyciągając rękę na "pandę". Były naprawdę namolne, ale postanowiłam je zignorować (mam już doświadczenie z ulotkarzami).
Pozostałe dwie godziny spędziłam na peronie. Tam było spokojnie, ale wciąż miałam wątpliwości, czy wyciągnąć z torby mojego Kindle'a. Prawdę mówiąc nie widziałam tam ani jednej osoby z laptopem, czytnikiem ebooków, czy tabletem. Przysiadłam sobie na końcu peronu i zanurzyłam się w lekturze.
Gdy przyjechał pociąg, byłam pozytywnie zaskoczona. Wagony typu otwartego, czyste, o wygodnych miejscach. Dopiero potem zauważyłam, że to pociąg interregio na trasie Kluż Napoka - Budapeszt i tabor był linii węgierskich. Gdybym zdążyła kupić bilet na poprzedni wyglądałby bardziej jak skm, bo to był tylko regio Kluż - Oradea. Co prawda bilet o połowę tańszy. Ale różnica w sumie niewielka ok.5 euro.
Oradea prezentowała się w moich oczach znacznie lepiej. Jakoś czyściej i spokojniej. Potem dołączyłam do mojej wykupionej wycieczki i wszystko prezentowało się znacznie lepiej.
Konkluzja: Rumunia od strony turystycznej jest ok. Co prawda prawię wszytkie obiekty są w jakiś sposób zniszczone (głównie przez nieporządek lub odpadające tynki), ale taki urok tego kraju. Natomiast przemieszczenie się gdzieś poza obręb głównych placów, czy ścisłego centrum jest już zdecydowanie mniej przyjemne.