Śmiejecie się, jak pracowałem na rynku w Krakowie jako kelner to był taki koleś co go nazywaliśmy "dwu złotówa". Zawsze podchodził do stolików żeby coś wyżebrać od gości, więc wiadomo jako staff musieliśmy go wyrzucać. Jak nie zdążyliśmy, a ktoś mu dał, to był przekurewsko miły i kulturalny, ale spróbuj nie dać...

wyzywał od jakich tylko. Przekurewsko obleśny typ, tłuszcz mu się tak chamsko ze skarpetek wylewał, jeśli wiecie o czym mowa ( ale wiecie, bo jesteście tylko grubymi nerdami za komputerem ) no i mój kumpel spotkał tego c🤬ja w Warszawie właśnie na przystanku ale już lepiej ubranego. Z researchu jaki zrobiliśmy ( inne restauracje, ciecie z ochrony, policja - ja z nimi nie gadałem, bo przecież jestem sebixem i z psami nie godom ) to chłop se żyje normalnie w chacie/pałacu pod Warszawą. Ahh te nieopodatkowane piniondze. Pewności nigdy nie masz, ale ponoć tru story