Nie odróżniają ustąp pierwszeństwa od STOP, nie korzystają z zasady ograniczonego zaufania, tak jak my kierowcy!
gdyby kierowcy tak idealnie znali przepisy jak to przedstawiłeś to kanały typu stop cham nie miałyby coraz większej popularności. Prawda jest taka, że kierowcy w Polsce są C🤬JOWI JAK BARSZCZ. Przepisy mają w piździe albo w ogóle się na nich nie znają. Jeżdżą kompletnie na opak co można zobaczyć na przykładzie odcinkowych pomiarów prędkości, które są przykładowo na trasie S8 w Warszawie przy ograniczeniu 120. Pajace wjezdzając w te odcinki hamują do 100 km/h i zamulają tylko po to żeby za pomiarem przyp🤬olić do 140. Gdzie tu sens - gdzie logika.
Co za poj🤬y pomysł, że ktoś, kto jedzie swoim szlakiem komunikacyjnym dla niego właśnie stworzonym, ma się zatrzymywać przed kimś, dla kogo ten szlak nie jest przewidziany?
podpis użytkownika
Quae nocent, docent@
: Nie, Filipie. Przejście, jak nazwa wskazuje, to przejście przez cudzy szlak komunikacyjny. Jak np przejazd kolejowy, na którym pierwszeństwo ma pociąg. Zawsze. Bo dla niego są tory. Możliwość skorzystania z przejścia, jak i przejazdu jest warunkowa (czyt. możesz przejść/przejechać, jak nic tym szlakiem nie podąża). W innym wypadku masz ustąpić pierwszeństwa tym, którzy swoim szlakiem komunikacyjnym podążają. Jeśli twój szlak komunikacyjny kończy się przejściem, to nic nie daje Ci żadnego prawa włazić na nie bez spełnienia powyższego warunku, bo jeszcze nie słyszałem o uprzywilejowanych pieszych na sygnale z kogutem na głowie. Jeśli Ci się taki układ nie podoba, to zawróć, albo poszukaj przejścia bezkolizyjnego (kładka/tunel) lub wyposażonego w sygnalizację świetlną, która to wyznaczy, kiedy kto może czyiś szlak przeciąć.
Dlaczego twoje rozumowanie jest błędne?
Otóż skoro twierdzisz, że przejście dla pieszych przecinające jezdnię w poprzek jest szlakiem komunikacyjnym pieszego, to w takim razie wjazd z jezdni na podwórko, jest szlakiem komunikacyjnym kierowcy i widoczny na poniższym zdjęciu typek w szortach powinien przepuścić mnie, bo wjeżdżam swoim wjazdem.
Oczywiście tak nie jest. Będąc w takim miejscu za kierownicą i widząc, co powyżej, to ja przepuszczam pieszego, bo zjeżdżam ze swojego szlaku komunikacyjnego i wp🤬lam się typowi na chodnik. On jest dla niego, więc bez żadnego pośpiechu może sobie mi spacerkiem przed maską przejść spokojnie, a ja nie mam prawa go nawet poganiać wzrokiem. To ja muszę (jak typ już przejdzie) szybciutko przeciąć jego chodnik, żeby kolejnym pieszym marszu nie utrudniać.
To jest bardzo proste w zrozumieniu, uczciwe dla każdego użytkownika drogi i łatwe w egzekwowaniu i ewentualnym ustalaniu sprawców kolizji.
Na powyższym zdjęciu widzimy również pas dla rowerów, który wyznaczony został z jezdni, wzdłuż krawężnika. Kierowca chcący wjechać na widoczne za chodnikiem podwórko, musi również ustąpić pierwszeństwa rowerom nadjeżdżającym z prawej, bo to ich pas rowerowy.
Tylko, k🤬a, piesi w tym wszystkim mają obecnie jakieś większe prawa, zupełnie nie wiedząc czemu. Jakby byli tankowcami, lokomotywami czy kołującymi Boeingami, to ma to sens, ale nie są. Są najmniejsi, najlżejsi i mają najkrótszą drogę hamowania ze wszystkich. Logika zatem nakazuje, aby przepuszczali wszystkich wszędzie, no chyba, że są na chodniku. Na chodniku są święci, bo chodnik jest dla nich. Deptak też. I alejki w parkach. A jezdnia jest dla aut, a tory dla tramwajów i pociągów, a porty dla statków, a lotniska dla samolotów. To jest k🤬a tak logiczne, że wiedzą to siedmiolatki. Aż wstyd przyznawać się do tego, że się tego nie rozumie!
Oczywiście dalej możesz się nie zgadzać. Gdy kiedyś się spotkamy na przejściu, to jebnę Cię w bioderko powodując bardzo poważne uszczerbki na twoim zdrowiu. Ja natomiast dostanę punkty karne, zwyżkę na ubezpieczenie i wyrok w zawieszeniu. Wrócę do jazdy autobusem. Jeśli natomiast zginiesz, to odsiedzę, co każą (lub odpracuję, bo w pierdlach miejsc nie ma ani szmalu na mnie) i dalej będę śmigał po drodze. Ty natomiast będziesz przykryty granitową płytą, żeby znicz się nie przewracał.
Zastanów się zatem, czy mądrzej gadam ja, czy te wasze sp🤬olone przepisy.