Śmiejecie się - ja opowiem wam swoją historię ... a w sumie ... pewnie was to c🤬j obchodzi ale opowiem
Poprosił mnie kumpel, żebym podjechał jego służbowym pizzeryjnym Tico na wymianę opony, bo powietrze sp🤬ala. On jedzie swoim, ja jadę Tico, wymieniam oponę i spotykamy się w pizzeri - sprawa prosta.
Zajeżdżam na renomowany wiejski serwis, grupka chłopaczków pod okiem jakiegoś majstra, który akurat kawę dopijał, więc kazał się im zająć moją oponą. Delikwent krzyczy, że mam podjechać, on mi bramę otworzy ale inne auto stoi na podnośniku, więc mam tylko wjechać połową samochodu do hali (Połowa Tico, to równowartość walizki turystycznej)
Otworzył tą bramę (tak mi się przynajmniej zdawało) - każe cofać, cofać, cofać - aż nagle przypomniało mu się (albo zaskoczył chomik w kołowrotku), że ja mam koguta na dachu i nie zmieszczę się. Do skasowania koguta parę centymetrów.
Dobra, c🤬j, ogarnięte, czas podnieść samochód.
Obsługa szybkozłączki i zaworu instalacji sprężonego powietrza to był dla nich lot na księżyc - dwóch szukało jakiegoś adaptera, a trzeci grzebał coś przy mobilnym podnośniku - coś takiego na kształt garnka z poduszką - wbijasz powietrze, auto się unosi, wypuszczasz powietrze, auto opada ... niby nic strasznego.
Grzebał przy tym, okazało się, że można podłączyć jednak bez adaptera ... ale zawór tego podnośnika jest totalnie otwarty po podłączeniu podnośnik się z całym impetem podniósł - ja myślałem, że oni mi to żelazko na dach przewrócą ... poszedłem se wtedy zapalić, bo dalej tego cyrku oglądać nie chciałem ...