Weźcie mi nie przypominajcie!
Miałam podobną sytuację z huśtawką

Trochu inny model, klasyczna, metalowa z łańcuchem zapinanym z przodu w charakterze zabezpieczenia przed spadnięciem. Na szczęście dla mnie, ja byłam "tym grubym"

Rozhuśtywałam młodszą koleżankę z podwórka. No i jak to zawsze było: "nie jest dość wysoko jeśli się nie obijasz"... No właśnie. Tak ją rozbujałam, że ramię huśtawki walnęło w poprzeczkę, dziewczę straciło pęd i wyjechało pod tym ZABEZPIECZENIEM (urwa jego mać). Tyle dobrze, że się pod pachami na tym łańcuchu zatrzymała. (bo by chyba rekord skoczni pobiła

) No ale widok jej drobnego ciałka wystrzeliwującego z huśtawki niczym człowiek kula armatnia był w pytę stresujący. Huśtawka zawróciła trajektorię i pocisnęła do tyłu a nim zdążyłam ją wyhamować, przewlekła dziewuszkę jeszcze raz do przodu, ciągnąc ją pod pachami, wyginając jej kręgosłup i wlekąc ją po ziemi.
Serio, pierwsze 10 sekund myślałam, że ją zabiłam

A miałyśmy jakoś 10 i 8 lat