SunLee napisał/a:
Teoria ewolucji nie tłumaczy wielu elementarnych rzeczy np: powstawania organów wewnętrznych ale również np budowy dzięcioła z jego niezwykle skomplikowanym szkieletem, czaszką i takimi małymi elementami jak np: jego język.
Teoria ewolucji wyjaśnia mechanizm i przebieg procesu ewolucji biologicznej. Według współczesnej teorii ewolucji główne czynniki wpływające na ewolucję to:
* Dziedziczność – organizmy dziedziczą cechy swoich przodków, zgodnie z zasadami genetyki.
* Zmienność – proces dziedziczności nie jest absolutnie dokładny i wprowadza przypadkowe zmiany zwane mutacjami. Dodatkowymi źródłami zmienności są rekombinacja i poziomy transfer genów.
* Ograniczone zasoby – organizmy muszą konkurować o te same zasoby środowiska
* Dostosowanie – pewne cechy ułatwiają konkurencję o zasoby, są korzystniejsze w danych warunkach środowiska niż inne cechy.
* Różnicowa przeżywalność – osobniki bardziej dostosowane mają większe szanse przeżycia i wydania na świat potomstwa niż osobniki mniej dostosowane.
Wnioskiem wypływającym z tych założeń jest konieczność zmiany częstości występowania genów w populacji – taka, że geny (allele) warunkujące korzystniejsze cechy zwiększą swoje występowanie.
SunLee napisał/a:
Dzięcioł jest żywym zaprzeczeniem teorii ewolucji. Koniec i kropka.
Formalnie proces ewolucji jest opisany w sposób dokładny i zupełny równaniem Price'a.
SunLee napisał/a:
Tak więc - nie ma ateistów bo człowiek musi w coś wierzyć - tak został stworzony.
Nie ma chrześcian, bo człowiek musi wierzyć w wielu Bogów - tak został stworzony. Równie infantylne, poparte dowodami i prawdziwe co Twoje stwierdzenie.
SunLee napisał/a:
Teoria Big Bangu po cichu zastępowana jest teorią strun ponieważ teoria Big bangu właśnie udowadnia, że musi być Bóg.
Po cichu, w ciemni i w najwyższej tajności to odbywają się sobory. Na kształt wiedzy składają się otwarte konferencje, transmitowane na cały świat ważne eksperymenty naukowe czy wiedza, przekazywana w szkołach i na uniwersytetach.
SunLee napisał/a:
I dlaczego jest coś takiego jak splątanie w fizyce kwantowej jeśli przeczy to podstawowym i uznanym od setek lat teoriom fizycznym.
Być może dlatego jest coś takiego jak splątanie w fizyce kwantowej że eksperymentalnie udowodniono istnienie splątania pomiędzy fotonami odległymi od siebie o kilkanaście kilometrów (grupa Gisin'a, Genewa), potem zaobserwowano to zjawisko na odległości aż 144 km – doświadczenie przeprowadzone na wyspach La Palma i Teneryfa. I czemu przeczy? Jak zapewne wiesz nie wypracowano JESZCZE zunifikowanego prawa dotyczącego zarówno skali makro jak i mikro.
SunLee napisał/a:
Poczytajcie o zakładzie Pascala - może wtedy niektórym rura zmięknie i zaczną myśleć.
Argumentacja taka jest, jak sądzę, dosyć osobliwa. Wszak wiara nie jest czymś, o czym można swobodnie decydować, jak to ma miejsce w polityce. A przynajmniej na pewno nie wynika z aktu woli. Mogę postanowić, że będę chodził do kościoła, że wyrecytuję nicejskie wyznanie wiary, że na cały stos Biblii przysięgnę, iż wierzę w każde zapisane w nich słowo, ale przecież żadna z tych czynności nie sprawi, bym wierzył, jeżeli nie wierzę! Zakład Pascala co najwyżej może kogoś skłonić do udawania wiary w Boga.
Lepiej wówczas, by ten Bóg nie był ową wszechwiedzącą istotą, za jaką się go uważa, bowiem z łatwością przejrzy oszusta. Niedorzeczny pomysł, że wiara to coś, o czym możemy decydować, z charakterystycznym dla siebie wdziękiem wykpił Douglas Adams w Holistycznej agencji detektywistycznej Dirka Gently. Jedną z postaci występujących w tej książce jest elektryczny mnich, robot zaprojektowany po to, by za swojego właściciela „wierzył we wszystko, w co świat każe mu wierzyć". Model de luxe reklamowany był jako konstrukcja zdolna uwierzyć także w coś, „w co nawet mieszkańcy Salt Lake City uwierzyliby z największym trudem".
Otwarte pozostaje też pytanie, dlaczego mamy tak łatwo zgodzić się z tezą, że jedyne, czym możemy sprawić przyjemność Panu Bogu, to uwierzyć w niego? Cóż takiego szczególnego jest w samym wierzeniu? Czy nie jest równie prawdopodobne, że Bóg wynagradza dobroć, szczodrość albo pokorę? A może szczerość? Co zaś, jeżeli Bóg jest naukowcem, który za najwyższą cnotę ma rzetelne poszukiwanie prawdy? Czyż zresztą projektant Wszechświata nie powinien być naukowcem? Bertranda Russella spytano kiedyś, co zrobi, gdy po śmierci stanie przed obliczem Pana, jak wytłumaczy, dlaczego w niego nie wierzył. „Zbyt mało dowodów, Boże. Zbyt mało dowodów!" brzmiała (nieśmiertelna, jak zawsze dodaję) odpowiedź Russella. Czy Bóg nie powinien bardziej szanować Russella za jego odważny sceptycyzm (by nie wspomnieć o równie odważnym pacyfizmie, który zaprowadził Russella do więzienia w latach pierwszej wojny światowej), niż Pascala za jego tchórzliwe asekuranctwo?
Czy nie starczy, że ogród jest piękny? Czy muszą w nim jeszcze mieszkać wróżki?
Douglas Adams.