Wysłany:
2025-03-07, 12:47
, ID:
6923348
2
Zgłoś
W jakim k🤬a szpitalu?
On zmarł na miejscu, jak walnął potylicą w asfalt, i już było po nim. W szpitalu mogli , co najwyżej , próbować reanimacji. Ale podejrzewam, że wyglądało t dokładnie tak samo, jak reanimacja gościa, co dostał od "sumsiada" siekierą w łeb. Byłem przy tym, więc opiszę. Cała akcja miała miejsce 25 lat temu w szpitalu w Malborku (zwanym wówczas umieralnią - nie wiem jak dzisiaj?). Karetka na sygnale wjechała z tyłu szpitala i na noszach wniosła gościa z rozwaloną głową, od uderzenia siekierą. Przyszło dwóch, młodych "lekarzy" , kazali położyć go sanitariuszom na betonowej posadzce i podłożyli mu kilka białych prześcieradeł pod głowę. Powiedzieli do mnie: teraz będziemy reanimować; po czym wyjęli papierosy i zapalili sobie, uważnie obserwując "pacjenta". Po wypaleniu trzech papierosów "lekarze" stwierdzili zgon. I tak to wyglądało. Polecam skecze z życia wzięte pt.: "Będąc młodą lekarką".