Nie to że jestem expertem. Ale wina pasażera.
Miałem kiedyś Ogar-a 200,tego z Jawoskim silnikiem 3 biegowym.
Kumpel Krzysiek H.( Pozdrawiam jak to czytasz. )
Chciał się karnąć na moim Ogarku,a że z rowerem sobie radził dość przeciętnie to powiedziałem że mogę go przewieźć.Jadąc wzdłuż rampy kolejowej,rozwinęliśmy zawrotne 43Km/h zacząłem wchodzić w łagodny,lewy zakręt.Krzychy z racji tego że jechał pierwszy raz na piekielnym pojeździe spalinowym,wierzchem.Nie wiedział że trzeba się "wykładać " na zakręcie. Zamiast pomóc mi i grawitacji,niech robi swoje. Zaczął "pionować" siadać do pionu na siodełku.
Efekt był podobny,choć nie tak spektakularny.Myśmy mieli tylko podrapania po tym jak się położyliśmy na asfalcie.Potem zjechaliśmy na boczkach i dupach do rowu.
Po wszystkim pozbierałem Ogarka (w zasadzie tylko rączka lewa trochę odrapana),odpaliłem,ale Krzychu powiedział że -Ja to chyba na piechotę wrócę,bo mnie dupa boli.
Jakkolwiek by to nie zabrzmiało.