Wysłany:
2012-11-01, 2:41
, ID:
1524706
1
Zgłoś
Eh, w kwestii aborcji ludzie nigdy nie dojdą do porozumienia, tak samo jak w kwestii wiary, o czym świetnie będzie świadczyła kłótnia sadoli poniżej mojego posta.
Jedni napiszą, że kobieta ma prawo zrobić ze swoim ciałem co chce, inni powiedzą, że to nie tylko jej ciało, ale dotyczy to też innego człowieka. Kolejni będą pisali, że człowiek jest dopiero od któregoś tam miesiąca ciąży, inni zripostują, że z człowiekiem mamy do czynienia już od stadium zygoty. Scenariusze znane już na wylot.
Moje stanowisko jest takie: p🤬lisz się - ponosisz konsekwencje. Nie chcesz wpadek stosuj pewną antykoncepcję, a nie liczysz na cuda, watykańskie ruletki i gumy z tesco. Jeżeli nie chcesz konsekwencji, jest dla Ciebie za szybko - skrob do woli, ale miej świadomość, że możesz mieć problem z ponownym zajściem w ciążę.
Inną sprawą jest patologia u płodu/dziecka, która zagraża życiu matki, tutaj nie miałbym nic przeciwko.
Aha, zapomniałem. Zaraz ktoś wpadnie z tematem gw🤬tów. Odpowiedzcie sobie na pytanie ile gw🤬tów mamy rocznie w Polsce, ile ze zgw🤬conych kobiet miało wtedy dni płodne lub ich okolice, u ilu z nich doszło do zapłodnienia, a ile z tych nie zapłodnionych nie poroniło...
Podkreślę, że powyższe zdania, to tylko moja opinia, jakieś pseudorozważania w sferze etyki, nie wytyczne prawne. Wg mnie państwo nie powinno w żaden sposób ingerować w kwestię aborcji, a decyzję o niej pozostawiać rodzicom i lekarzowi, który albo będzie skrobał, albo nie - tak samo jak może odmówić zapisania środków antykoncepcyjnych.
podpis użytkownika
Pij - nie bądź Jehowy!