No to ja mam gratkę dla sadolowych ekspertów.
Wracam z pracy, długa prosta w środku miasta, przede mną przejście dla pieszych bez świateł.
Jadę dwupasmówką jako pierwszy w podwójnej kolumnie samochodów.
Do przejścia podchodzi "na luzaka" jakiś młody fajansiarz. Widzę gościa z daleka, zwalniam do ~35 km/h jakieś 30 metrów przed przejściem. I wtedy:
Gość się ZATRZYMUJE, rozgląda się, widzi że jadą rozpędzone auta w podwójnej kolumnie (wcześniej były światła więc praktycznie wszyscy się dopiero rozpędzali)
Jestem ok 10-15 metrów przed przejściem, na zegarze 35 km/h, dogania mnie samochód na lewym pasie.
I w tym momencie gość robi zdecydowany krok na jezdnię i przechodzi jak by samochody nie istniały.
Daję po heblach, gość za mną po heblach, gość z lewej to samo a praktycznie to ok 10-12 samochodów hamowało z piskiem opon niemal jednocześnie. Stanąłem kołami dotykając pasów, gość za mną pewnie 10 cm ode mnie a gość po lewej całą maską stał na pasach.
Fajansiarz-pieszy zatrzymuje się na środku przejścia i wykonuje gest z klaśnięciem dłonią o pośladek (coś w stylu "tu mnie pocałuj"), macha ręką na auta - coś jak by chciał dać wszystkim do zrozumienia że udało mu się kogoś zrobić "w c🤬ja" i uniknąć śmierci. Poszedł dalej.
Wyczytałem przed chwilą na necie, że takie zdarzenia mają miejsce niesłychanie CZĘSTO na naszych drogach - tzw "wtargnięcie" pieszego np kiedy się taki pieszy nie rozglądnie czy coś nie jedzie.
Śmieszna sprawa.. bo wiecie co... W Polsce prawo tak działa że nawet przy takim wtargnięciu - za potrącenie pieszego kierowca samochodu TEŻ odpowiada karnie jak za zwykłe potrącenie pieszego na pasach nie zależnie od sytuacji.