Wysłany:
2013-07-05, 22:51
, ID:
2304983
Zgłoś
Odnośnie drugiego zdjęcia - Sikorski jest na nim w stopniu generała-porucznika (od 1922 r. stopień ten nosił nazwę generała dywizji) i jest to fotografia zrobione raczej po wojnie z bolszewikami, gdyż Sikorski na generała dwugwiazdkowego awansował w lutym 1921 r. (rozejm z bolszewikami 18 października 1920, pokój ryski - 18 marca 1921 r.). Do tego ordery i odznaczenia - Krzyż Srebrny Virtuti Militari, który dostał w 1921 r. i czterokrotnie nadany Krzyż Walecznych - wskazują, że jest to zdjęcie raczej z około 1923 r., gdy Sikorski był premierem, lub późniejsze.
Teraz co do samego Generała - dobry wojskowy i marny polityk. Świetnie dowodził 5. Armią nad Wkrą podczas Bitwy Warszawskiej (choć miał szczęście, że 4. Armia Sowiecka poszła daleko na zachód i straciła łączność z pozostałymi armiami, przez co nie mogła pomóc 15. i 3. rozbijanym przez Sikorskiego), dobry teoretyk wojskowości (książka "Przyszła Wojna", którą znali oficerowi Wehrmachtu i RKKA). Ale polityk naprawdę słaby, czego dowiódł już podczas I Wojny, uparcie tkwiąc w orientacji na Austrię nawet po wejściu USA do wojny i po kryzysie przysięgowym, a swoim austrofilstwem utrudniał niezależną politykę Piłsudskiego. Abstrah🤬jąc od jego antypiłsudczykowskich poglądów, widocznych zwłaszcza po zamachu majowym, zachowywał się w latach 30-tych jak agent francuski, zaś jego dogmatyczną frankofilię zastąpiła dopiero w roku 1940 podobna obłędna wiara w Wielką Brytanię. Idiotyczne represje w latach 1939-1943, wobec oficerów, na których padł cień podejrzenia o piłsudczykowskie poglądy, wynikłe w dużej mierze z tolerowania w swoim otoczeniu takich szkodników jak Stanisław Kot i Izydor Modelski (anegdota Romeyki - do Paryża podczas wojny przyjechał znajomy Modelskiego, padli sobie w objęcia: "Iziu, Iziu, nareszcie u władzy, ale my tym sk🤬ysynom z sanacji teraz pokażemy"). Polityka zagraniczna życzeniowa, bezmyślny upór na jak najszybsze zawarcie porozumienia z Sowietami w 1941 r. co otwierało, wbrew jego buńczucznym przechwałkom, kwestię polskiej granicy wschodniej, walka z Sosnkowskim, który był jednym z niewielu realistów na polskiej emigracji politycznej podczas wojny, zatracenie wojska podczas kampanii francuskiej (w tym zupełnie obłędna decyzja o sprowadzeniu 14 czerwca - w dniu kapitulacji Paryża! - do Francji Brygady Podhalańskiej), wreszcie - ślepa wiara w gwarancje alianckie. I tak było aż do kwietnia 1943 r., dopiero po wybuchu sprawy Katynia i przerwaniu przez Stalina stosunków dyplomatycznych z rządem RP jakby się opamiętał i usztywnił postawę, jednocześnie dążąc do kompromisu z opozycją - Sosnkowskim i Bieleckim. Czy dlatego zginął? Polacy go nie stuknęli, bo nie mieli takiej możliwości, poza tym, przewodzący piłsudczykom Sosnkowski nie był zdolny do takich rzeczy, spodziewał się też zawarcia z nim porozumienia. O durniach typu Klimkowskiego nie wspomnę, bo oni mogli co najwyżej poopowiadać w namiotach na pustyni, co by oni zrobili, gdyby tylko mogli, ale nie mogli i się bali. Czy zatem alianci/Sowieci? Nie był wobec nich, wbrew temu, co powtarza bzdurna legenda, niezłomny, ale niezwykle ugodowy aż do kwietnia 1943 r. Czy nagła zmiana postawy skłoniła Churchilla/Stalina do zamachu? Tego się zapewne nigdy nie dowiemy. Faktem jest, że Sikorski zginął w momencie, który dla jego legendy był najlepszy. Już czarne chmury gromadziły się nad sprawą polską i można było ukuć z tego mit, że wynikły wkrótce upadek tejże sprawy wynikał ze śmierci Sikorskiego. Prawda jest jednak taka, że niewiele by zdziałał - tylko niezłomna postawa, jaką reprezentował Sosnkowski mogła utrudnić aliantom wycofywanie się ze zobowiązań wobec Polaków, ale i tak tragicznego obrotu spraw by nie uniemożliwiła. Po śmierci Sikorskiego Sosnkowski jako Naczelny Wódz uprawiał taką politykę, ale że premierem był przyszły "kawaler jałtański" Mikołajczyk, nie mogło to dać zamierzonych rezultatów.